Tydzień temu zamieścilismy tekst, w którym staraliśmy się przypomnieć historyczne zasługi ONR, w tym udział członków tej organizacji w powstaniu warszawskim.
Pisaliśmy wówczas między innymi:
73. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Część polskiej sceny politycznej wykorzystała tę okazję do ataku na ONR (Obóz Narodowo - Radykalny), stawiając członków tej organizacji u boku nazistowskich zbrodniarzy. Trudno przejść obojętnie wobec takiego spojrzenia na przeszłość. Postanowilismy przyjrzeć się bliżej historii. Gdzie leży prawda? Kto ma rację?
W Powstaniu Warszawskim walczyło ponad 4 tys. narodowców, reprezentujących różne ugrupowania i organizacje. Według wyliczeń Sebastiana Bojemskiego, autora książki „Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim (1 VIII – 2 X 1944)” w powstaniu walczyło około 4000 żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ), a straty (zabici, zaginieni ranni) można szacować na co najmniej 1079 osób. Chociaż w czasach powojennych narodowcom ”przypięto łatkę” antysemitów mordujących nawet Żydów trzeba stwierdzić, że nie jest to prawdą. Jako przykład, który zaprzecza tego typu ogólnym stwierdzeniom może być fakt przyjęcia w szeregi oddziałów NSZ, np. Żydów uwolnionych z ”Gęsiówki”.
Bardzo krytyczny wbec takiego postrzegania ONR jest elbląski działacz Partii Razem Robert Koliński, który postanowił wypowiedzieć się w przedmiotowej sprawie.
Przypomnijmy w tym miejscu, że 18 kwietnia 2017 r. elblążanin, członek i jeden z głównych działaczy stowarzyszenia Elbląscy Patrioci, wniósł do Sądu Rejonowego w Elblągu prywatny akt oskarżenia z art. 212 § 2 kk przeciwko Robertowi Kolińskiemu (o sprawie pisaliśmy wczoraj). Powodem jest według niego to, że członek Partii Razem poniżał go i lżył, stosując przy tym bardzo obraźliwe sformułowania, wykraczające poza ogólnie przyjęty poziom debaty, czy krytyki. W prywatnym akcie oskarżenia pisał m.in.:
(...) postępowanie oskarżonego było szczególnie rażące, przeprowadził on przeciwko organizatorom marszu (a więc również mnie) rodzaj kampanii propagandowej, używając sformułowań drastycznych. Pojęcia "naziol", "piewca morderców Polaków" czy "nacjonal-faszystowska bojówka" w powszechnym odbiorze są rozumiane jako synonim hitlerowca, zbrodniarz, zdrajcy, kryminalisty. Mając na uwadze, że jestem działaczem patriotycznym, tego typu sformułowania są wyjątkowo uwłaczające i rażąco wykraczają poza ogólnie przyjęty poziom debaty czy krytyki.
Jako współorganizator Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych mam prawo obrony przed publicznym poniżaniem mnie i narażaniem na utratę zaufania, potrzebnego do prowadzenia działalności społecznej, patriotycznej i charytatywnej.
Robert Koliński nei zgadza się z powyższymi zarzutami. Sprawa jest przedmiotem postępowania sądowego, które - jak wszystko na to wskazuje - nie zakończy się szybko.
Poniżej przytaczamy, odnosząca się zarówno do historii, jak i obecnej sytuacji, autoryzowaną wypowiedź Roberta Kolińskiego, licząc, ze nie jest to ostatnie słowo i zapraszając do dyskusji członków Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR-u) z Elbląga:
ONR w sferze zarówno symbolicznej, jak i w swojej retoryce oraz publicznie głoszonych poglądach, odwołuje się wprost do zakazanej przez polskie prawo zbrodniczej ideologii.
ONR-owskie bojówki maszerują ulicami polskich miast w brunatnych koszulach i unoszą ręce w geście hitlerowskiego pozdrowienia. Wymachują rasistowskimi symbolami skandując antysemickie, nienawistne hasła, wzywają do siłowej rozprawy z politycznymi przeciwnikami. Na profilach społecznościowych nacjonalistów pojawiają się odwołania do hitlerowskich zbrodniarzy (Leon Degrelle) i kolaborantów (rumuńska Żelazna Gwardia). Aktualna deklaracja ideowa ONR-u stoi na gruncie odrzucenia demokracji i praw człowieka.
Analizy i opinie przygotowane przez polskich profesorów PAN, badaczy, politologów, historyków i specjalistów zajmujących się dziejami faszyzmu i hitleryzmu, taki charakter tej organizacji potwierdzają bez żadnych wątpliwości.
Warto też nadmienić, że ONR i sympatyzujące z nim organizacje były traktowane jako faszystowskie i antydemokratyczne przez Polskie Państwo Podziemne. Meldunki przesyłane do Londynu przez dowódców Państwa Podziemnego w kwestii wystąpień tzw. "wyklętych" przeciwko polskiemu podziemiu, jak również kolaboracji z hitlerowcami części tych środowisk, nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Patrioci, żołnierze i przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego nazywają te środowiska wprost - "warchołami" i "kolaborantami gestapo". Takie meldunki przesyłali np. Stefan Rowecki „Grot”, Tadeusz Komorowski „Lawina”, płk. Jan Zientarski „Mieczysław” (dziś uznawany przez środowiska nacjonalistyczne za jedną z ikon "wyklętych"), Leopold Okulicki „Niedźwiadek” czy Jerzy Jan Lerski, kurier Rządu RP na uchodźstwie.
To również przedwojenni działacze ONR byli twórcami Narodowej Organizacji Radykalnej, organizacji kolaboracyjnej założonej w październiku 1939 r., działającej w początkowym okresie okupacji hitlerowskiej - NOR miała być zaczątkiem polskiej partii nazistowskiej, zaś jeden z jej przywódców (niejaki Cybichowski, kolega Hansa Franka) próbował nawet "wychodzić sobie" u władz Generalnej Guberni nadzór nad planowanym, marionetkowym "państwem polskim". Ich koniec był smutny - po kwietniu 1940 r., kiedy Hitler wydał zakaz jakiejkolwiek współpracy z Polakami, zostali oni rozstrzelani w Palmirach lub wysłani do obozów koncentracyjnych.
Również w niedawnym wywiadzie udzielonym Państwa redakcji przez jednego z elbląskich koordynatorów ONR, który wymienia mnie tam z nazwiska, możemy przeczytać, że pan ten pochwala wymierzanie krytykom i przeciwnikom politycznym tzw. "sprawiedliwości ulicy", co jest również jednym ze sposobów działania przedwojennych organizacji faszystowskich.
Jeżeli ktoś wygląda jak faszysta, zachowuje się jak faszysta, głosi faszystowskie poglądy i faszyzm na każdym kroku pochwala, to - idąc za radami poety - odpowiednie daję rzeczy słowo i nazywam stan faktyczny po imieniu. Jak śpiewał inny poeta mojego pokolenia - "niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi".
Pan Gierwatowski do tej pory konsekwentnie odcinał się od ONRu i występował zarówno w mediach, jak i w złożonym przeciwko mnie pozwie sądowym, jako działacz stowarzyszenia "Lokalni Patrioci". Dopiero podczas ostatniej rozprawy przed elbląskim sądem przyznał się, że członkiem ONR faktycznie jest. Komentarz i wnioski w tej sprawie pozostawiam już czytelnikom."