Poseł Leonard Krasulski nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy podczas zwołanej konferencji prasowej dotyczącej publikacji o nim w „Fakcie”. Uciekł przed nimi do swojego gabinetu. Na początku przeczytał oświadczenie, m. in. o tym, że podejmie wszelkie kroki prawne przeciwko nierzetelnym wydawcom i dziennikarzom oraz o tym, iż został postawiony w jednym rzędzie z tymi, którzy pacyfikowali robotników.
„Fakt” wczoraj napisał o tym, że poseł Leonard Krasulski był żołnierzem Ludowego Wojska Polskiego, w czasie gdy jak czytamy w biogramie w Encyklopedii „Solidarności”, brał udział w protestach robotniczych na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Mało tego służył w jednostce, która pacyfikowała robotników.
Wczoraj Leonard Krasulski nie odbierał telefonów od dziennikarzy. Gdy skontaktowali się oni z biurem poselskim uzyskali informację, że następnego będzie konferencja prasowa, wtedy otrzymają wszelkie wyjaśnienia.
Poseł zjawił się punktualnie. Towarzyszył mu Sławomir Sadowski, wicewojewoda warmińsko- mazurski oraz Rafał Traks, rzecznik prasowy, który prowadził konferencję. Przypomniał on, że poseł Leonard Krasulski w stanie wojennym był skazany na pięć lat więzienia oraz wszystkie funkcje z czasów karnawału „Solidarności” i na początku wolnej Polski.
Potem Krasulski przeczytał oświadczenie dot. artykułu w „Fakcie” z 3 stycznia.
Niniejszym oświadczam, iż wymieniona publikacja zawiera nierzetelne i nieuczciwe treści, a tezy w nich zawarte, naruszają moje dobre imię, łącząc mnie z tragicznymi wydarzeniami grudnia 1970 roku.
Przez nierzetelność dziennikarską zostałem postawiony w jednym rzędzie ze skazanymi prawomocnymi wyrokami karnymi członkami jednostek wojskowych, które uczestniczyły w pacyfikacji robotników.
Oświadczam, że podejmę wszelkie możliwe kroki prawne przeciwko nierzetelnym wydawcom i dziennikarzom rozpowszechniającym te stawiające mnie w złym świetle treści.
Poseł stwierdził, że nie będzie odpowiadał na pytania. Miał zrobić to za niego Rafał Traks. Natomiast sam wyszedł z sali. A zanim Jakub Szczepański, współautor artykułu z „Faktu” oraz inni dziennikarze. Leonard Krasulski zatrzasnął im drzwi przed nosem.
Rafał Traks rozdał dziennikarzom tekst oświadczenia i obiecał, że gdy tylko będzie to możliwe prześle wszystkim redakcjom kopię pozwu sądowego przeciwko wydawcom i dziennikarzom „Faktu”. Pokazał też kopię zeszytu ewidencyjnego z czasów gdy poseł był żołnierzem w latach 1969 – 1976, na dowód, że nie uczestniczył on w pacyfikacji robotników. Był bowiem w 57. Batalionie Medycznym. Traks przyznał, że wiedział o służbie w wojsku posła i przekonywał, że inni też wiedzieli.
Te wyjaśnienia nie wystarczyły Jakubowi Szczepańskiemu z „Faktu”.
Te tysiące ludzi, które głosowały na posła przez trzy kadencje nie wiedziały o służbie w LWP
- argumentował.