Zaledwie kilkadziesiąt dni minęło od czasu naszej publikacji na temat tego, że młodym pracować się nie chce. Niestety, często to pracodawcy bardzo mocno (paradoks?) pracują na to, aby młodych do wakacyjnej pracy zniechęcić. Jak? Jeden z nich, mieszkaniec Elbląga, prowadzi biznes zarówno w naszym mieście jak i Krynicy Morskiej. Jego pracownicy musieli przetrwać 1,5 miesiąca bez dostępu do bieżącej wody, prosili znajomych, aby Ci przywieźli im wodę w... 100-litrowych bańkach. A to dopiero początek tej historii...
Do naszej redakcji zgłosił się jeden z Czytelników, który przez ostatni okres „pracował” jako dostawca... wody do Krynicy Morskiej. Na prośbę swoich znajomych do samochodu pakował kilka 100-litrowych baniaków z wodą po to, aby Ci mogli się po prostu... umyć. Ci natomiast byli „zatrudnieni” przy obsłudze dmuchanych zamków w Krynicy Morskiej. Właścicielem placu jest elblążanin, który również w naszym mieście prowadzi biznes rozrywkowy.
Udało nam się skontaktować z pokrzywdzonymi „pracownikami” choć o jakiejkolwiek, ludzkiej formie „zatrudnienia” w tym przypadku ciężko mówić. W Krynicy Morskiej pracował jeden chłopak i dwie dziewczyny. Ich zadaniem było pilnowanie i bieżąca obsługa tak zwanych „dmuchańców”, czyli dmuchanych zjeżdżalni dla dzieci. Forma współpracy? Od poniedziałku do niedzieli, przynajmniej po kilkanaście godzin dziennie. Upał, słońce – oczywistą rzeczą jest, że pracownik chciał po prostu się odświeżyć po całym dniu pracy.
- Musieliśmy biegać po obcych ludziach i pytać, czy możemy wziąć prysznic, czuliśmy się jak ludzie bezdomni – opowiada jedna z pokrzywdzonych.
- Co najlepsze, wodę musieliśmy sobie zorganizować we własnym zakresie, nasz „pracodawca” nic nam nie dostarczał. Po przyjedźcie na miejsce musieliśmy kilka dni go prosić o postawienie zwykłej, przenośnej toalety. Bez tego podczas obsługi „dmuchańców” nie byliśmy nawet w stanie załatwić swoich potrzeb fizjologicznych.
Woda do kąpieli przyjeżdżała aż z Elbląga. Po okresie mniej więcej 1,5 miesiąca cała trójka powiedziała „dość”. Zostali więc oskarżeni o kradzież i niewywiązywanie się z powierzonych obowiązków.
- My już mieliśmy po prostu tego dość, nie zależało nam na niczym.
Po ustaleniu kim jest pracodawca, postanowiliśmy niezwłocznie się z nim skontaktować. Nie było to zbyt skomplikowane, ponieważ prowadzi on również biznes rozrywkowy w Elblągu. Niestety, telefonów od nas nikt nie odbierał, przesłaliśmy SMS-a z prośbą o kontakt. Ten również pozostał bez odpowiedzi.
Mając na uwadze fakt, że w cywilizowanym kraju takie praktyki „zatrudnienia” są niedopuszczalne, skontaktowaliśmy z się Państwową Inspekcją Pracy, oddział w Elblągu. Kilka dni po przesłaniu zgłoszenia skontaktowała się z nami przedstawicielka wspomnianej instytucji. Zapowiedziała szczegółową kontrolę wszystkich biznesów prowadzonych przez opisywanego pracodawcę na terenie Elbląga a sprawę Krynicy Morskiej przekazała (zgodnie z obowiązującym podziałem administracyjnym) do PIPu w Gdańsku.
- Bardzo dokładnie sprawdzamy wszelkie zgłoszenia związane z nadużyciami pracodawców zwłaszcza w aspekcie wakacyjnej pracy młodych osób – usłyszał nasz dziennikarz z oddziału PIP w Elblągu.