O wynikach tegorocznych wyborów samorządowych, w krótkiej rozmowie ze znanymi socjologami z Warszawy. Okazją ku temu była konferencja w Elblągu, poświęcona zagadnieniom związanym z Internetem. Rozmawiają z nami: dr hab. Kazimierz Krzysztofek, prof. Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i prof. dr hab. W. Zacher z Akademii Leona Koźmińskiego.
Konferencja odbyła się w aulach Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej przy ul. Wojska Polskiego 1. Tam też spotkaliśmy ww. ekspertów w dziedzinie socjologii i psychologii społecznej.
Elblag.net: - W Elblągu będziemy mieli drugą turę wyborów. Nasze miasto nie jest pod tym względem wyjątkowe. W Całym kraju dokładnie 890 miejscowości (dane PKW z 22.11.2014) przystępuje do „dogrywki”. Czy druga tura zawsze musi być nudniejsza od pierwszej?
Prof. K. Krzysztofek: - Nudniejsza, bo część wyborców nie ma już swoich kandydatów, a nie głosowali na tych dwóch, którzy przeszli dalej. Dla nich wybory zakończyły się już w pierwszej turze – zupełnie tracą nimi zainteresowanie. Z reguły jest to ok. 30 proc. Zwykle w drugiej turze także frekwencja jest mniejsza. Z reguły im mniejsza miejscowość, tym chętniej mieszkańcy głosują. (48,28 proc. w powiecie braniewskim, a we Fromborku 16.11 do 17.30 ok. 49,97 proc. - przyp. red.). Większe ośrodki: Elbląg i Olsztyn miały dużo mniejszą frekwencję.
Elblag.net: - Z drugiej strony frekwencja wyniosła w Elblągu 35 proc. (Dane prezydent J. Wilk, dla tvn24 -przyp. red.).
Jak podaje jeden z kandydatów na prezydenta, Janusz Nowak z SLD, Lewica Razem, przyznał w wywiadzie z dziennikarzem naszego serwisu, że taki wynik to „porażka demokracji”. Zgodzą się Panowie z tym?
Prof. W. Zacher: - Demokracja nie tylko charakteryzuje się tym, ile osób chodzi na wybory. Poza tym sam akt wyborczy (nie rezultat, a udział wyborców), zależy od bardzo wielu czynników. Są kraje, takie jak Holandia, gdzie płaci się kary za nie uczestniczenie w głosowaniu, nie mówiąc o dyktaturach, gdzie w ogóle nie ma głosowania albo jest to formalność bez żadnego znaczenia. Jesteśmy po transformacji ustrojowej, która generuje szereg problemów, część ludzi jest rozżalona, część nie popiera obecnej władzy i sprzeciwia się klasie politycznej. Nie chodzą na wybory na znak protestu. Teraz to wszystko się trochę zmieniło. Poza tym, że jest mniejsze zaangażowanie polityczne społeczeństwa, również znaczenie ma zmiana stylu życia. Mamy więcej środków, świąt i dni wolnych od pracy. Wolimy poświęcić ten czas na zajęcia sportowe, spotkania z przyjaciółmi lub rodziną, albo wyjazdy poza miasto... Mieszkańcy przestali przesiadywać w domu, a gdy są poza nim, nie zawsze mają ochotę na pójście do lokalu wyborczego. Myślę, że w Elblągu i innych regionach Polski, także pogoda zrobiła swoje. Zresztą mamy taką porę roku, że można spodziewać się równie fatalnej aury podczas drugiej tury.
K. Krzysztofek: - Prawdopodobnie na Dolnym Śląsku frekwencja będzie wyższa niż w innych regionach. Zresztą to jest charakterystyczne dla południowej części kraju. Np. na Lubelszczyźnie, Podlasiu – mieszkańcy odwiedzają lokale wyborcze, wracając z kościołów.
Prof. W. Zacher: - ...albo na tym terenie są po prostu lepiej zorganizowani przez ugrupowania prawicowe. Dla Polski charakterystyczne jest, to głosowanie po mszy świętej, dlatego w pewnych godzinach tego poparcia nie mają partie lewicowe. Często też niektórym po prostu się „nie chce”.
Elblag.net: - Część kart była wypełniona źle. Odnotowaliśmy, jako redakcja, gdy przeprowadziliśmy nasz sondaż prezydnetencki w dniu wyborów, iż niektórzy celowo deklarowali oddawanie głosów nieważnych na wybranego kandydata na prezydenta. Od jednego z nich usłyszałem: "nie spełnił żadnej z obietnic, dlatgo wszystkich skreśliłęm". Jak podchodzić do tego problemu – z jednej strony część polityków podejrzewa fałszerstwa, a z drugiej widać, że część osób celowo oddawała głosy nieważne?
Prof. W. Zacher: - Trudno stwierdzić, czy ktoś się pomylił czy protestował. I jaka byłą skala tego wszystkiego. Same karty i sposób głosowania wydają mi się dość proste, mimo obiektywnie rzecz ujmując, że są to najbardziej skomplikowane wybory spośród wszystkich przpeorwadzanych u nas. Na pewno zaważyło małe zaangażowanie mieszkańców i niechęć do polityków. Po drugie: należy do odpowiednich służb: sądów, policji sprawdzenie czy nie doszło do łamania prawa. Sami nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić, ani zweryfikować.
K. Krzysztofek: Moim zdaniem wyborcy mogli się jednak pogubić w tych wszystkich broszurach. Było wiele stron do przejrzenia. Wyboru dokonywaliśmy na czterech poziomach: do trzech rad (miasta i gminy, powiatu, sejmiku) i jeszcze na główny urząd: wójta, burmistrz lub prezydenta... Wydaje mi się, że część mogła sądzić, że decydując się na jeden, wybrany komitet można zaznaczyć kilka nazwisk. Byłby to oczywiście błąd i oddanie głosu nieważnego. Uważam, zważywszy na ilość materiałów, że można było się pogubić.
Elblag.net: - Jako jedyna redakcja w Elblągu przeprowadziliśmy sondaż prezydencki exit poll w dniu wyborów, przewidując m.in. drugą turę. Na ile takie sondaże są miarodajne? Czy w ogóle jest sens ich przeprowadzania?
K. Krzysztofek: - Exit poll jest metodą znaną i sprawdzoną w różnych krajach i dość powszechnie stosowaną.
Elblag.net: A czy w drugiej turze nie następuje „zmęczenie materiału?. Wyborca ma dość. Jest zmęczony. Chciałby szybko poznać wynik, wiedzieć kto będzie rządził jego gminą bądź miastem... A nagle dowiaduje się, że nastąpi druga tura... Czy sami kandydaci nie są także znużeni przedłużającą się walką?
W. Zacher: To trochę takie zgadywanie – są zmęczeni – nie są. Czym właściwie oni wszyscy mieliby być zmęczeni? Akt wyborczy nie wymaga wiele wysiłku, najwyżej pomyślenia przez chwilę. Zdarza się, że ktoś idzie na wybory od niechcenia. Ktoś go zmusił, namówił, a on i tak nie miał ochoty. Pytanie brzmi co te wybory zmieniają? Czy ci nowi kandydaci (albo poprzedni, jeśli wybierze się ich ponownie), mają do zaoferowania? Co chcą zrobić? Od tego głównie zależy zaangażowanie osoby głosującej.
K. Krzysztofek: We współczesnej kulturze ludzie są przyzwyczajeni do natychmiastowej gratyfikacji, nagrody. Nikt nie lubi czekać.
Elblag.net: Kampania samorządowa w Elblągu, zwłaszcza prezydencka w dużym stopniu rozgrywała się w Internecie. Czy duży wpływ na brutalizację kampanii wyborczej w Elblągu, miało relacjonowanie i komentowanie jej przez miejscowe portale internetowe?
K. Krzysztofek: - W internecie dość powszechnym zjawiskiem jest „hating internetowy" lub „cyberhate". Sieć globalna jest medium młodych osób, a jak wiemy frustracja też robi swoje.
W. Zacher: - Nie da się ukryć - w polityce chodzi o władzę i pieniądze. Kiedyś o tym mało dyskutowaliśmy, ale dziś możemy i mówimy to wyraźnie. Kandydaci i często ich wyborcy stosują wszelkie metody, by osiągnąć cel. Do tego marketing polityczny zwykle jest mało uczciwy. Niekoniecznie ci, których wybieramy są tacy: etyczni, moralni i uczynni dla społeczności. Chcą najczęściej władzy, przywilejów i życiowego ustawienia. Z tym cały czas mamy do czynienia i to właśnie ludzi zniechęca do udziału w wyborach...