Władysław Mańkut, przewodniczący SLD na Warmii i Mazurach, przekonywał zgromadzonych dziennikarzy na konferencji prasowej do tego, że „referendum strachu” jest niezasadne. Jego zdaniem kwestie dotyczące podatków powinien rozwiązywać sejm i senat, a nie obywatele.
Sama konferencja odbyła się na skrzyżowaniu ul. Elizy Orzeszkowej z Gen. J. Bema. Zebrani w szeregu działacze z SLD wraz z przewodniczącym na czele i bilbordem w tle rozpoczęli akcję protestacyjną przeciw referendum, a konkretnie JOW (jednomandatowym okręgom wyborczym).
- Konstytucja gwarantuje każdemu z nas, społeczeństwu, możliwość wypowiedzenia się w sprawach istotnych w referendum. Myślę, że pytanie o JOW-y jest jednym z pytań, które ma w swojej treści pytanie o kwestie ustrojowe. Czy społeczeństwo będzie miało swoją pełną reprezentację w parlamencie czy ograniczoną? Czy tylko niektórzy będą mieli wpływ na to, co się będzie działo w Polsce? Czy będzie można kupić ten mandat czy nie? Jeżeli będzie 460 okręgów wyborczych, czyli w każdym powiecie będzie to jeden mandat sejmowy, to być może będzie to oligarchizacja życia podobna jak na Ukrainie czy w Federacji Rosyjskiej. To tam ci, którzy mają duże pieniądze mogą kupić sobie mandat po to, by bronić własnych interesów. - przekonywał do swojego poglądu Władysław Mańkut.
SLD najwyraźniej bardzo wyraźnie wzięło sobie do serca wyliczenia, że gdyby JOW-y zostały wprowadzone w życie, SLD nie miałby wśród posłów ani jednego reprezentanta.
- Dzisiaj zaczynamy, rozdajemy ulotki, ale też planujemy publikacje w gazetach darmowych do wzięcia, do zapoznania się, co na dobrą sprawę zafundowano nam w sposób, myślę nieprzemyślany. Ja nie chcę nawet dopuścić do takiej myśli, iż to referendum było zaplanowane z premedytacją. Ono było zaproponowane jako wyraz strachu przed przegraną w drugiej turze wyborów. - dodał przewodniczący SLD na Warmii i Mazurach.
Czy do Was dotarła już kampania SLD, której celem jest zniechęcenie obywateli do głosowania za wprowadzeniem JOW?