Jestem pod wrażeniem propozycji oszczędności budżetowych, zaproponowanych przez prezydenta Witolda Wróblewskiego. Pamięcią sięgam do takich genialnych pomysłów, jak przeniesienie przez premiera Leszka Milera, posiedzeń rady ministrów z dużej do małej sali, co pozwoliło zaoszczędzić na kosztach oświetlenia.
Młodszym czytelnikom przypomnę, że w latach osiemdziesiątych na telefon stacjonarny oczekiwało się kilka lat. Premier Jaruzelski obejmując urząd, aby ulżyć oczekującym, wspaniałomyślnie zrezygnował z dwóch numerów telefonu i przekazał je oczekującym w kolejce obywatelkom i obywatelom. Wielce popularnym sposobem oszczędzania w tamtych latach, było obcinanie urzędnikom przydziału ołówków i gumek marki „Myszka”, a klasie robotniczej przydziału mydła i ręczników. Nie to żebym miał coś przeciw lewicy, ale szukając przykładów absurdalnych pomysłów na oszczędzanie, te akurat znalazłem w swojej pamięci. Z drugiej strony mogę podać pomysł służący wielu milionom polaków, a wprowadzony na rządów SLD, dotyczący 19-sto procentowej stawki podatku liniowego dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Śmiałość tego posunięcia, w sytuacji syndromu krótkiej kołdry budżetowej, zaowocowała w dwójnasób. Budżetowi państwa przyniosła mimo mniejszej stawki podatkowej większe dochody, a małym i mikro przedsiębiorcom pozostawiła w kasie większe pieniądze na rozwój firmy i tworzenie miejsc pracy. Nie ulega wątpliwości że był to rząd najbardziej przyjazny polskim małym przedsiębiorcom.
Szkoda, że pomysły na oszczędności budżetowe miasta nie są tej ostatniej rangi. Prezydenta Witolda Wróblewskiego z jego młodym zespołem, musi być stać na więcej niż proste, by nie powiedzieć prymitywne oszczędzanie. Według prezydenta, nie stać nas na ścieżki rowerowe, przebudowę ulic i chodników. Ale stać nas na rozdymaną s oświatę, przerośniętą i jedną z droższych w kraju administrację samorządową, czy bizantyjskie koszty spółek komunalnych? To niefortunny początek, zwiastujący smutny koniec w konwencji - Polacy nic się nie stało. Cóż, pierwsze koty za płoty. Do debaty budżetowej jest jeszcze sporo czasu, by stosownie do skali problemów finansów miasta, przedyskutować i przedstawić radnym we właściwych proporcjach konieczne oszczędności, których realizacja przestawi miasto na ścieżkę wzrostu. Jeden milion osiemnaście tysięcy złotych oszczędności na ścieżkach, chodnikach i ulicach, nie dodaje powagi nowo wybranej władzy samorządowej. Debata w stylu mostek, rzeczka i ławeczka, przystoi radzie sołeckiej ale już nie radzie 120-sto tysięcznego miasta, borykającego się z ogromnym zadłużeniem i aspirującego do pozyskania bardzo dużych środków unijnych.
Każda zmiana władzy, jest znakomitą okazją do przewietrzenia garderoby i wywalenia cuchnących trupów z szafy. Elblążanie mają prawo do rzetelnego bilansu otwarcia. Łatwiej przyjąć i przełknąć gorzkie lekarstwo, jeśli otrzymuje się prawdziwą diagnozę, bo tylko taka gwarantuje właściwe leczenie. Pan prezydent Wróblewski, nie ma najmniejszego powodu, by ukrywać przed nami stan faktyczny, by odsuwać trudne decyzje na lepszy czas, bo ten lepszy czas sam z siebie szybko nie nadejdzie. Nie ma odrobiny usprawiedliwienia, do zamiatania spraw trudnych pod dywan. Aby pozyskać z nowej perspektywy unijnej, dofinansowanie do różnych projektów rzędu kilkuset milionów złotych, należy przedstawić projekt trzyletniej redukcji kosztów stałych budżetu miasta Elbląga, rzędu 20-stu milionów rocznie. Wypracowanie różnicy kilku milionów nadwyżki, miedzy wydatkami bieżącymi a dochodami bieżącymi, nie rozwiązuje zasadniczych problemów miasta, dotyczących z jednej strony konieczności spłaty już zaciągniętych zobowiązań rzędu 360-ciu milionów złotych, a z drugiej strony konieczności zaciągania kolejnych zobowiązań, na pokrycie wkładu własnego do nowych projektów współfinansowanych ze środków unijnych. Na publicznym stole debaty, prezydent jest zobowiązany położyć, prognozę spłaty zadłużania na najbliższe pięć lat, źródła i wielkość finansowania wkładu własnego oraz miejsca cięć budżetowych. Tylko tak zarysowany program naprawczy, pozwoli powstrzymać populistycznych łaskawców, skupionych pod flagą rozdawnictwa nie swoich pieniędzy. Tak zarysowany program naprawczy, ma ogromny walor społeczny, polegający na tym, że w przypadku braku akceptacji w radzie miasta, można go konsultować szeroko, do referendum włącznie. Wtedy ilość obstrukcyjnych radnych, nie będzie miała znaczenia, ponieważ vox populi, vox Dei stanie się obowiązującym prawem.
Stefan Rembelski
Elbląska Koalicja Obywatelska