Podobno nic dwa razy się nie zdarza, ale nie w Elblągu, gdzie Platforma Obywatelska ma szanse sromotnie przegrać drugi raz z rzędu – pierwszy raz w referendum, następny raz w przedterminowych wyborach. Sprawa jest na tyle poważna, że sam premier Donald Tusk podzielił niezadowolenie elblążan tak dalece, iż gdyby mógł głosować, to oddałby głos za odwołaniem władz miasta Elbląga.
Przeciągający się w czasie proces powołania komisarza pokazuje, że sztabowcy premiera dostają intelektualnych odcisków, zachodząc w głowę jak wyjąć przezornie jedną kostkę domina, by mozolnie budowany układ się nie zawalił. Wszak, jak uczy historia wielkie katastrofy polityczne zaczynały się od niby nic nie znaczących wydarzeń. Znalezienie ścieżki dobrze służącej Platformie Obywatelskiej może mimo woli, dobrze przysłużyć się również Elblągowi. Wraz z decyzją o powołaniu komisarza, premier Donald Tusk przesądzi o scenariuszu wydarzeń, korzystnych lub nie, zarówno dla PO jak i Elbląga. W wersji podstawowej jeszcze przed końcem lata powinny się odbyć wybory, w których wynik PO, jest stosunkowo łatwy do przewidzenia. Druga porażka w mieście, w którym w kolejnych dwóch kadencjach, PO robiła najlepszy wynik w kraju, to dla partii premiera wielki kłopot wizerunkowy i ryzyko rozlania się zarzewia po całej Polsce, poczynając od stołecznego miasta Warszawy, gdzie prezydentem jest wiceprzewodnicząca PO pani Hanna Gronkiewicz Waltz.
Dla analityków sceny politycznej taki czarny scenariusz początku końca hegemonii PO, jest bardzo prawdopodobny. Stąd wprowadzenie wersji rozszerzonej, polegającej na sprawowaniu władzy przez komisarza aż do końca roku 2014, jest dla premiera najtańszym sposobem, na powstrzymanie referendalnego tsunami. Prawne przesłanki są w uchwale RIO z dnia 4 grudnia 2012 roku, w której skład orzekający stwierdza, że na koniec roku 2013, dług miasta będzie stanowił 61,4% planu dochodów, co oznacza, że złamana zostanie ustawa i nastąpią przesłanki, do wdrożenia przez premiera programu naprawczego. Zważywszy na realizację budżetu za rok 2012, oraz z gruntu złe założenia do planu dochodów budżetu na rok 2013, można uznać z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że ustawowy próg zadłużenia został już przekroczony. To otwiera drogę do przygotowania i wdrożenia programu naprawczego przez komisarza.
W interesie PO jest sukces w Elblągu.
Program naprawy finansów miasta realizowany przez komisarza, będzie dla elblążan bardzo bolesny, a to niestety słupków sondażowych nie podnosi. Nie czas ani miejsce, by szczegółowo wyliczać dotkliwe cięcia, jakich należy dokonać w wydatkach miejskiego budżetu. Bez przysłowiowego dosypania kasy po stronie dochodów, realizacja programu naprawczego przyniesie PO tylko wizerunkowe straty. Opozycja od prawa do lewa, skrzętnie wykorzysta taką sytuacje, by na przykładzie Elbląga, pokazać jak będzie wyglądał program naprawczy dla Polski za dwa lata, jeśli nie zostanie przerwana kadencja PO-PSL. W obliczu radykalizacji nastrojów i bliskiej recesji, w interesie PO jest pokazanie sukcesu w Elblągu. Jest on możliwy przy zaangażowaniu środków z rezerwy budżetowej, na dokończenie inwestycji drogowych chociażby, które się tak wloką z powodu braku środków własnych w budżecie miasta.
Premier ma moc sprawczą, by PAIZ przywlokła inwestora do Elbląga na tereny parku technologicznego czy specjalnej strefy ekonomicznej, Bo nie oszukujmy się inwestycje idą tam gdzie jest większy lobbing polityczny. W roku 2012 łączna kwota 14 miliardów euro została rozdysponowana przez wielkich graczy mających wpływy u premiera i w poszczególnych ministerstwach. Posłowie z naszego elbląskiego subregionu służą za maszynki do głosowania i w trosce, o swoje miejsce na liście, mogą tylko składać rączki do oklasków. Ani a kadencji premiera Jarosława Kaczyńskiego, blisko zaprzyjaźnionego z posłem Krasulskim, ani teraz pani poseł Gelert, nic nie znaczą w budowaniu mapy inwestycji zagranicznych w kraju. Nawet gdyby jakimś cudem udało im się zarzucić wędkę na jakiegoś potencjalnego inwestora, to im przyjaciele z Olsztyna, bezinteresownie żyłkę przetną. Ta nadzwyczajna sytuacja jaką sobie elblążanie sami zafundowali, stwarza przesłanki, by partia rządząca poprzez centralnie kreowany program naprawczy dla Elbląga, mogła odzyskać grunt pod nogami, porównywalny do tego z przed referendum. Dwóch, trzech dużych inwestorów skierowanych do Elbląga i notowania PO w mieście wrócą do najlepszych w kraju. Ktoś powie, to nie możliwe, żeby ręcznie sterować inwestycjami. To proszę powiedzieć czym się Elbląg różni od Wałbrzycha, Mielca czy wielu innych porównywalnych miast, gdzie skierowano inwestycje za setki milionów euro?
Suma takich działań pozwoliłaby zatrzymać degradacje miasta, mogłaby rozpocząć powolny trend wzrostowy. To najlepszy moment na rozpoczęcie takiego lobbingu, przez parlamentarzystów PO subregionu elbląskiego, to nasze pięć minut – tylko, czy im się chce chcieć. Jak znam życie dla świętego spokoju, nikt się nie wychyli a powołany komisarz, nie będzie w stanie samodzielnie rozeznać się w stanie budżetu miasta i za nasze, elblążan pieniądze, zamówi audyt w zaprzyjaźnionej spółce biegłych rewidentów. Czy tak będzie, zdecyduje premier Donald Tusk po wysłuchaniu zespołu doradców, gdyby elblążanie w tym zespole byli – cud by się spełnił, bo tylko on nas może uratować.
Stefan Rembelski
stefanem@wp.pl