- Co prawda 12 tysięcy elblążan się podpisało za referendum i jest to duża grupa co należy wziąć pod uwagę, chociaż gdyby może wiedzieli, że teraz toczy się dyskusja o pieniądzach na lata 2014-2020 i, że zmiana władzy nie byłaby korzystna, to być może nie złożyliby podpisu. Zresztą każdy kto pełniłby władzę, miałby te same problemy, czyli nic właściwie innego niż przy każdym referendum w innych miastach - pisze dla elblag.net Stefan Rembelski ze Stronnictwa Demokratycznego.
Konferencja prasowa elbląskiej Platformy Obywatelskiej pokazuje na razie miękko, że zamiast debaty o programie ratunkowym dla Elbląga, będziemy świadkami obrony „Częstochowy” przed niewiernymi i barbarzyńcami, których ewentualna wygrana, grozi profanacją świętego miejsca władzy i rabunkiem rodowych skarbów.
Nic się nie stało?
Udział w konferencji pani poseł Elżbiety Gelert pokazuje z jaką powagą elbląskie referendum jest postrzegane przez władze krajowe partii. Porażka tutaj, byłaby bardzo spektakularna i przykra w kontekście zbliżających się wyborów do parlamentu europejskiego. Tym samym Elbląg ma szansę na bycie przysłowiowym języczkiem u wagi, gdzie na czas kampanii będą przybywać delegacje politycznych decydentów, co przełoży się na bezpłatną promocję, w najlepszym czasie antenowym, w głównych programach informacyjnych. Trochę szkoda, że pani poseł zabrakło refleksu premiera Donalda Tuska, który błyskawicznie zmienił front w sprawie akta i stanął w jednym szeregu z protestującymi – pani poseł wybrała taktykę „ idziemy w zaparte, nic się nie stało”. Minimalizujemy zarzuty jako uniwersalne, które można postawić każdemu, od wójta do przewodniczącego komisji europejskiej, w dodatku w czasie gdy świat ogarnięty jest kryzysem. Co prawda 12 tysięcy elblążan się podpisało za referendum i jest to duża grupa co należy wziąć pod uwagę, chociaż gdyby może wiedzieli, że teraz toczy się dyskusja o pieniądzach na lata 2014-2020 i, że zmiana władzy nie byłaby korzystna, to być może nie złożyliby podpisu. Zresztą każdy kto pełniłby władzę, miałby te same problemy, czyli nic właściwie innego niż przy każdym referendum w innych miastach. Właściwie nic się nie stało, to my mamy racją i podtrzymujemy rekomendację dla prezydenta i radnych. Taka diagnoza pani poseł wyklucza możliwość szerokiej i szczerej debaty o programie naprawczym z jej udziałem.
Jak nie PO, to dwa lata będą stracone?
Już nie miękko ale zdecydowanie w szyku bojowym, wygłosili swoje stanowiska obaj przewodniczący. Pan Antoni Czyżyk uznał, że nierozsądnie jest oceniać władze w połowie kadencji – w domyśle ci, którzy wezmą udział w referendum to nierozsądni obywatele. Jeszcze dalej posunął się pan Jerzy Wcisła obarczając zbierających podpisy winą, za brutalizację języka publicznego w Elblągu, co wyklucza jakąkolwiek debatę programową a czas po referendum to będą dwa lata stracone. Gdybym był złośliwy, to bym straconym czasem nazwał czas do referendum - by nie zaostrzać języka uznajmy to za nieudany eksperyment wyborczy elblążan. Pomijając anonimowe posty, trzeba uczciwie powiedzieć, że przez ponad dwa lata, nie było żadnych niestosownych czy agresywnych ataków, ani na prezydenta Nowaczyka, ani na Radę Miasta. Była krytyczna analiza poczynań elbląskiej władzy samorządowej, wyrażana w przyjaznej formule, co sam też wielokrotnie czyniłem na łamach lokalnych mediów i trzeba też uczciwie to dopowiedzieć, że nie było nigdy merytorycznej odpowiedzi, ani ze strony radnych, ani ze strony prezydenta.
Śmiertelne zagrożenie dla miasta
Nie chcę nazywać tego arogancją, ale też trudno taką postawę uznać za wolę do prowadzenia dialogu społecznego. To właśnie ta konsekwentna odmowa dialogu i obojętność na merytoryczne argumenty skutkowały kolejnymi przeszacowanymi budżetami miasta i gwałtownym wzrostem zadłużenia, poza granice ustawowo określone. Podwyżkami, których społeczny wymiar, tysiące rodzin wprowadzi strefę ubóstwa. Bezkrytyczna kontynuacja chybionych inwestycji, nie może obciążać wprost i w jednym roku mieszkańców niezamożnego, pogrążonego w bezrobociu miasta. Mimo wielu sygnałów o zbliżającej się dużymi krokami recesji, prezydent i radni uporczywie konstruują budżet 2013 w oparciu o nierealne wskaźniki, świadomie skazując miasto na zapaść finansową, kreatywnie ukrywając właściwą wielkość zadłużenia, co ujawniła w swojej uchwale Regionalna Izba Obrachunkowa, wskazując na istniejące zagrożenie dla konstrukcji budżetu w roku 2014. O tych śmiertelnych zagrożeniach dla miasta Elbląga, ani pani poseł, ani panowie przewodniczący, nie wspomnieli nawet jednym słowem – jeśli państwo nie widzą tych zagrożeń, to szeroki dialog o programie naprawczym jest niemożliwy w żadnym języku, ani anielskim, ani brutalnym. Punktem wyjścia jest właściwa diagnoza, a ona jest mało prawdopodobna, gdy w celu pacyfikacji frekwencji sięga się po prezydenta Henryka Słoninę, który wraz z SLD stworzył mocne podwaliny dzisiejszej zapaści finansowej Elbląga – vide Modrzewina. Nie przesadzając o wyniku referendum, już teraz trzeba budować program naprawy w oparciu o wciąż pogarszające się wskaźniki makroekonomiczne. Nachalne zabiegi pijarowe odniosą odwrotny skutek, ponieważ ubliżają inteligencji elblążan.
Stefan Rembelski
Każdy mieszkaniec naszego miasta może zabrać głos na łamach www.elblag.net. Wystarczy tylko przesłać na adres e-mail: redakcja@elblag.net swój tekst.