- Nigdy by mi nawet przez myśl nie przeszło, że po dwudziestu czterech latach od obalenia komunizmu, po prawie dziewięciu latach w UE, w sercu Europy, przyjdzie komuś do głowy, by używać takich argumentów na rzecz faktycznej likwidacji systemu ubezpieczeń społecznych. By ludzi traktować jak bydło robocze – pisze Stefan Rembelski.
„Z 7 miliardów ludzi żyjących na kuli ziemskiej tylko miliard ma świadczenia emerytalne, pozostałe 6 miliardów nie ma i jakoś daje sobie radę. Musimy zrozumieć, że na nas samych oraz na naszych dzieciach spoczywa obowiązek zapewnienia nam przyszłości. … Minęło już ponad 2 tys. lat od narodzin Chrystusa, a system emerytalny istnieje od stu kilkudziesięciu. Jakoś przez te 1900 lat wcześniej ludzie bez niego się obywali. … - I tak samo jest z tym bezrobotnym przed emeryturą. Będzie bez pracy, będzie musiał sobie radzić, zmniejszyć potrzeby, sprzedać majątek, bo inaczej się udusi. Wychowujmy dzieci tak, by w przyszłości nam pomagały. Inaczej system się zapadnie. … To, że człowiek pracuje prawie do śmierci, jest regułą dla rodzaju ludzkiego. Zafundowaliśmy sobie wyjątek, który okazuje się być nie do utrzymania. Zmieńmy swoje myślenie jak najszybciej. Jak się bada poziom dobrostanu społecznego, jednym z najwyżej pod tym kątem samo oceniających się społeczeństw są Indie. A nikt z nas nie chciałby żyć w Kalkucie. Ci ludzie mają coś takiego w głowach, że się bardziej cieszą życiem niż my w Polsce.”
O nie, nie – to nie są moje pomysły na uzdrowienie systemu emerytalnego w Polsce. To są opinie i argumenty pana Bogusława Grabowskiego, członka Rady Gospodarczej rządu premiera Donalda Tuska, zaprezentowane w wywiadzie dla Dziennika Gazeta Prawna z dnia 20.01.2013r. Opinia, można by rzec jedna z wielu, gdyby nie fakt, że wypowiada ją człowiek doradzający premierowi w czasie, gdy rozpoczyna się ministerialny przegląd systemu emerytalnego. Widać jednoznacznie, że zmierzamy w kierunku likwidacji OFE, drugiego etapu debat o podniesieniu wieku emerytalnego do lat 70 lub gdyby przyjąć wprost słowa członka rady, do śmierci. Jeżeli się uda takie rozwiązania przeprowadzić, a z pomocą Ruchu Palikota i SLD jest to możliwe, to przeniesiemy się gdzieś w okolice średniowiecza, chłopów pańszczyźnianych lub jak woli pan profesor Grabowski, wpadniemy w szczęśliwe objęcia indyjskiego systemu kastowego. Oczywiście konieczna będzie ogromna praca legislacyjna związana z likwidacja wielu instytucji takich jak PiP, Sanepid, URM, ZUS i KRUS, oraz wiele, wiele innych, których w tamtych czasach nie było i ludzie się bez nich obywali.
Nigdy by mi nawet przez myśl nie przeszło, że po dwudziestu czterech latach od obalenia komunizmu, po prawie dziewięciu latach w UE, w sercu Europy, przyjdzie komuś do głowy, by używać takich argumentów na rzecz faktycznej likwidacji systemu ubezpieczeń społecznych. By ludzi traktować jak bydło robocze. W miarę upływu czasu moje oburzenie łagodniało w nadziei, że poglądy pana profesora to odosobniony wyjątek. Niestety, tendencja jest trwała i nabiera tempa, tyle, że kierunki zmian wskazują na chorobliwą mutację sposobu myślenia o państwie leżącym w kręgu cywilizacji europejskiej, w samym centrum Europy.
Głosy ekspertów – bezcenne
Otóż nie dalej jak trzy dni temu, w tejże samej gazecie czytam następujące słowa: „Konieczne są radykalne zmiany. A wśród nich ta najważniejsza polegająca na likwidacji otwartych funduszy emerytalnych - mówi Prof. dr hab. Leokadia Oręziak, Szkoła Główna Handlowa, Katedra Finansów Międzynarodowych.” To nie jest co prawda powrót do początków chrześcijaństwa ale gdzieś w okolice końca ubiegłego stulecia. Ja pamiętam i zapewne państwo również, jak w 1987 roku też jeden profesor, obiecywał przyszłym emerytom taką samą jesień życia, jaką się cieszą się emeryci z za Odry, czyli wyjazdy do Egiptu, wielbłądy, oglądanie piramid i Hiszpania po sezonie. Teraz inny akademik - gdy już właściciele OFE napaśli się do syta na wysokich lichwiarskich prowizjach - oczywiście w trosce o pieniądze przyszłych emerytów proponuje nacjonalizację prywatnych pieniędzy obywateli, by uratować bankrutujący ZUS i co równie oczywiste, powstrzymać spadające w sondażach słupki poparcia. By kompleksowo ogarnąć sprawy społeczne, pod koniec tygodnia również pan profesor – nawet mój imiennik - frontmen partii rządzącej, pan Stefan Niesiołowski zatroszczył się o niedożywione dzieci, precyzując naukowo warunki brzegowe definicji niedożywienia. By nie zniekształcić naukowej wartości wypowiedzi pana profesora zacytuje za źródłem: „Jak ja chodziłem do szkoły, to były wtedy głodne dzieci. Jak ktoś miał bułkę albo kawałek czekolady, to wszyscy mówili: Daj gryza. Myśmy cały szczaw wyjedli z nasypu i wszystkie śliwki jedli. Dziś te wszystkie śliwki leżą, dzieci grają w piłkę, szczawiu nikt nie zjada”.
Tym samym, do póki szczaw rośnie na nasypach a śliwki mirabelki na drzewach, problem niedożywienia dzieci został definitywnie rozwiązany. Aż mnie korci by podzielić się z miłościwie panującymi wspomnieniem opowieści mojego dziadka, który służył w carskiej armii i był uczestnikiem wojny rosyjsko japońskiej.
Pamiętam jak dzisiaj, jak do mnie mówił - teraz wnusiu to karetki (Nyski) jeżdżą do ludzi, a za moich czasów dziecko, nikt o tym nie słyszał, kto miał pieniądze to jechał do doktora, reszta korzystała z usług znachora lub felczera. Może to jest współbrzmiący z kierunkiem myślenia szanownych profesorów, sposób na rozwiązanie problemów ratownictwa medycznego w naszym osobliwym kraju. Gdyby tak jeszcze numer 112 zastąpić indiańskim systemem przesyłania informacji dymem, mielibyśmy prawdziwy dziki zachód w centrum Europy. Chyba się gubię w tym nowoczesnym eksperckim myśleniu o państwie, co może wskazywać, że już nie należę do awangardy, raczej do ciemnogrodu. Starzeję się i niepotrzebnie się przywiązuję do wyniesionego z domu systemu wartości. Europa przyśpiesza i czy chcemy, czy nie, trzeba się pogodzić z nowoczesnym trendami w hierarchii wartości, akceptując zmiany obyczajowe, moralne i światopoglądowe. Jeśli zaufać ekspertom to za 39 lat Francja będzie republiką islamską, a w 2050 roku Europa będzie w większości muzułmańska. Być może ja już tych czasów nie dożyję ale już teraz dręczy mnie myśl, jak wtedy będą wyglądały związki partnerskie.
Stefan Rembelski