Andrzej Mogielnicki ponad 30 lat temu napisał „myślisz może, że więcej coś znaczysz, bo masz rozum, dwie ręce i chęć, twoje miejsce na Ziemi tłumaczy, zaliczona matura na pięć, są tacy to nie żart, dla których jesteś wart – mniej niż zero”. Historia zatoczyła koło i praktyki znane z głębokiego PRL-u stały się praktyką obecnych „elit politycznych” spod wszystkich szyldów politycznych.
Opinii publicznej zna jest sprawa syna premiera Donalda Tuska, który bez wiedzy ojca znalazł lukratywna posadę w firmie Port Lotniczy Gdańsk a po godzinach pod pseudonimem Józef Bąk doradzał firmie OLT Ekspres. Prawa strona była tym bardzo zbulwersowana, aż do czasu kiedy się okazało, że syn ministra koordynatora służb specjalnych w rządzie PiS-u Mariusza Kamińskiego, również bez wiedzy ojca dostał pracę doradcy w biurze regionalnym MFW za bagatela ok 150 tys. dolarów rocznie. Chwilę później światło dzienne ujrzała informacja, że również syn pani prezes trybunału konstytucyjnego i ambasadora polski w Niemczech, objął stanowisko dyrektora do spraw kontaktów z klientami kluczowymi w PZU. Można by jeszcze wyliczać kolejne przykłady dzieci prominentów partii władzy, awansowanych na stanowiska, do których normalni ludzie dochodzą latami ciężkiej pracy. Ale nie o to chodzi - rzecz w tym, że z dnia na dzień następuje diametralna zmiana narracji PiS-u dotycząca nepotyzmu, który niszczy życie publiczne w Polsce. Otóż rzecznik rządu nie widzi już nic złego w tym, że dzieci prominentnych polityków obejmują wysokie stanowiska w spółkach skarbu państwa i instytucjach rządowych. Dlaczego? Bo dzieci polityków są zdolne, dobrze wykształcone i gdzieś muszą pracować. Zatem jest to również stanowisko prezesa Jarosława Kaczyńskiego i premiera Mateusza Morawieckiego.
Arogancja, hipokryzja i pogarda nie ma barw partyjnych
Czy jest jakakolwiek różnica pomiędzy poprzednią koalicją PO-PSL a obecną koalicja Zjednoczonej Prawicy w parciu na przysłowiowe koryto dla synów, córek, szwagrów i znajomych działaczy partyjnych? Czas pokazuje, że nie ma żadnej, bo to jest ta sama szajka, która do perfekcji opanowała wyborczy bajer. Z kłamstwa uczyniono istotę porządku w państwie, z arogancji sferę fałszywej dumy a hipokryzja ocierająca się o cynizm staje się obłudnym narzędziem politycznym idei równych szans. Dzieci prostych ludzi, równie dobrze a może nawet lepiej wykształceni, pracowici, ambitni, może mniej kochający Polską niż słuchacze toruńskiego radia ale kochający, muszą się realizować na emigracji, bo w ojczyźnie ścieżki awansu zostały zarezerwowane dla rodzin działaczy partyjnych. Bo dla tych, na których głosujecie, mówią wam po wyborach, że znaczycie mniej niż zero.
Na konferencji PiS w Jachrance, prezes Jarosław Kaczyński bez zmrużenia oka próbuje udowodnić wyższość PiS-u nad PO, co oznacza, że albo jest już otoczony kordonem sanitarnym i nie wie, co jego szare eminencje robią, albo świadomie przemilcza niewygodne fakty tak samo, jak to robił premier Donald Tusk, zamiatając aferę hazardową pod dywan, co jego otoczenie odczytało jako przyzwolenie na branie całymi garściami. Tak oto takimi postawami, politycy plują nam wszystkim w twarz, zgodnie z doktryną ciemny lud to kupi. I nie ma znaczenia, że legnie w gruzach wiele pozytywnych i bardzo potrzebnych Polsce zbiorów aktywności w takich dziedzinach życia społeczno-państwowego jak polityka historyczna, godnościowa, umacniania wspólnoty narodowej czy też dbałość dochody skarbu państwa i strategiczne obszary gospodarki narodowej. Te aktywności muszą trwać więcej niż jedną kadencję, by zaistniały na trwałe w świadomości obecnego pokolenia i były odporne na różne zakamuflowane formy niszczenia państwowości polskiej płynące już niemal oficjalnie z Berlina. Nie wolno przedkładać chciejstwa w stylu TKM nad dobro Polski. Dla obywateli jedynym czytelnym sygnałem czystości i szczerości intencji prezesa Jarosława Kaczyńskiego jest usunięcie dzieciarni ze stanowisk w spółkach skarbu państwa i instytucji podległych rządowi. Ten sam los powinien spotkać ich politycznych promotorów, by innym w przyszłości takie pomysły nawet przez myśl nie przeszły. Najlepszym papierkiem lakmusowym wiarygodności rządzących byłoby uchwalenie ustawy anty sitwowej która od ponad roku leży w zamrażarce sejmowej PiS-u.
Ryba psuje się od głowy – również w Elblągu
Na naszym lokalnym podwórku jest niemal lustrzane odbicie tego, co się dzieje w stolicy. Jeśli się przyjrzeć spółkom państwowym i instytucjom rządowym, to kogo tam znajdziemy w radach nadzorczych i zarządach? Czyż nie są to rodziny posłów i senatorów. Elblążanie doskonale wiedza kto, gdzie i z czyjego nadania zajmuje etat czy stanowisko – i w większości są to nominacje bez procedury konkursowej prowadzonej publicznie. Nawet jeśli proforma taką procedurę się uruchamia, to i tak wszyscy wiedzą z góry kto ją wygra. Wystarczy tylko sprawdzić listę darczyńców, którzy wpłacali na kampanie wyborcze. Tak się dzieje po każdych wyborach. Czy tak będzie w Elblągu i tym razem – nic nie wskazuje by miało być inaczej. Trwałość sitw powoduje, że wydają się one zwykłym ludziom czymś tak nieuchronnym i niezmiennym jak zjawiska przyrodnicze. Tylko nasza aktywność może sprawić, że nie koniecznie tak musi być.
Stefan Rembelski