Dziś zakończyła się akcja poszukiwawcza ciała 11-letniego chłopca, który w poniedziałek utonął w rzece Elbląg. Chłopca odnaleźli strażacy. Akcja była utrudniona przez warunki terenowe. Dwa dni policjanci i strażacy poszukiwali ciała chłopca, który utonął w części rzeki Elbląg, zwanej „ciepłymi wodami”.
Poszukiwania trwały tak długo, bo jak wyjaśnia mł. asp. Krzysztof Nowacki, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji, teren jest bardzo trudny do poszukiwań.
- Woda jest mętna, dno bardzo muliste, głębokość miejscami sięga nawet do 3,3 metra – mówi Nowacki. – To wszystko powodowało, że poszukiwania były bardzo utrudnione. Badaliśmy dno nawet sonarem. Ciało dziś odnaleźli strażacy. Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, zwłoki same wypłynęły na powierzchnię.
Na miejscu pracował prokurator i biegły, którzy wykluczyli udział osób trzecich w tym tragicznym zdarzeniu. Prokurator zdecydował o przekazaniu ciała rodzicom, którzy również byli tam obecni.
- Rodzice nie zdecydowali się na zlecenie sekcji zwłok – wyjaśnia Krzysztof Nowacki.
To miejsce, gdzie doszło do tragicznego zdarzenia, jest znane policji. Funkcjonariusze patrolują je – zarówno z lądu, jak i rzeki Elbląg. Teraz policja zapowiada częstsze patrole.
- Jest bardzo ciepło, dorośli i dzieci szukają miejsca do ochłody. W przypadku, gdy zamknięte jest kąpielisko miejskie, dzieci z ubogich rodzin szukają innych możliwości – mówi Krzysztof Nowacki. – Bardzo niebezpiecznym miejscem jest również most kolejowy nad rzeką Elbląg. Niestety bardzo często dorośli i młodzież urządzają sobie skoki z mostu do wody. Jakiś czas temu utonęły tam dwie osoby na raz.