Nie pamiętam takich strat spowodowanych przez kłusowników ryb w ciągu 25 lat mojej pracy - uważa Krzysztof Cegiel, dyrektor biura Polskiego Związku Wędkarskiego w Elblągu. Ostatnio strażnicy rybaccy odnaleźli sieci zastawne, długości 165 metrów w Nogacie, w okolicy Wiercin i Osłonki oraz w Szkarpawie. Wypłoszyli także w okolicy Krzewska pięciu kłusowników, którzy nie zdążyli zabrać: pary kaloszy, kurtki, roweru i innych przedmiotów. Balewkę przegradzały sieci, założone przez mężczyzn. Strażnicy uwolnili z nich dwa leszcze i krąpia.
Strażnicy rybaccy wspólnie z policjantami z Nowego Dworu Gdańskiego zatrzymali na gorącym uczynku kłusowników. Przy użyciu urządzeń elektrycznych kradli oni ryby z Nogatu w okolicach Wiercin. Wyłowili ponad 30 kilogramów, przede wszystkim: szczupaków i linów. - W większości miały połamane kręgosłupy w wyniku działania prądu – wyjaśnia Krzysztof Cegiel, dyrektor biura PZW w Elblągu. - Szczupaki były tarlakami w okresie ochronnym. Gdyby nie zostały odłowione, to po tarle byłby narybek, a po odpowiednim czasie pełnowymiarowe ryby. Straty są więc znacznie większe niż wartość rynkowa mięsa ryb, w tym przypadku wynosząca 500 zł. Krzysztof Cegiel szacuje, że straty są kilkadziesiąt razy większe. Wynika z tego, że wynoszą około 25 tys. zł.
Kosztowne zarybianie
Kłusownikom się wydaje, że nie kradną, bo nikt ryb nie hoduje, same dają sobie radę. Nic bardziej mylnego. PZW w Elblągu prowadzi zarybianie, które jest bardzo kosztowne. Trzy dni temu odbyło się ono w jeziorze Druzno. - Wypuściliśmy 650 tysięcy sztuk. Było to zarybienie wylęgiem żerującym – informuje Krzysztof Cegiel. - Pochodziło od tarlaków z jeziora Druzno pozyskanych w marcu. Przywieziono je z wylęgarni Ośrodka Zarybieniowego PZW z Pasłęka. Pięć dni temu Nogat i jezioro Klecewskie zarybiono wylęgiem żerującym szczupaka. Łącznie prawie 4 miliony sztuk.
Z przymusu i nie tylko
Kłusownicy mają za nic starania wędkarzy. Prawie codziennie strażnicy rybaccy odnajdują sieci kłusownicze. Ostatnio było 5 sztuk, a w nich 61 kilogramów szczupaków, 40 kg płoci, 30 kg leszcza oraz 3 kg krąpia. Krzysztof Cegiel dobrze zna powody kłusownictwa. - Dla wielu to kwestia wyboru popłatnego i łatwego „zawodu” – ocenia. - Nie jest tajemnicą, że bezrobocie w naszym regionie jest wysokie. Osoby bez widoku na pracę biorą się za kłusowanie. Są też tacy, którym jeśli brakuje na alkohol wyruszają na nielegalny połów.
Uciekali w popłochu
Tereny, które chętnie odwiedzają kłusownicy, często patrolują strażnicy rybaccy. W nocy 25 kwietnia wypłoszyli oni pięciu mężczyzn. Tak szybko uciekali, że pozostawili cały dobytek: parę kaloszy, kurtkę typu moro, sweter, czapkę, worek, plecak, rower, pochwę od noża 40 cm długości oraz stertę butelek po piwie marki H... Działo się to w okolicy Krzewska, nad Balewką.
- Strażnicy rybaccy zabezpieczyli dwie sieci kłusownicze, które przegradzały koryto rzeki – wyjaśnia Krzysztof Cegiel, dyrektor biura PZW w Elblągu. - Pierwsza z sieci została znaleziona 50 m, a druga 200 m powyżej mostu. Z sieci uwolniono do wody dwa leszcze o łącznej wadze ok. 4 kg i jednego krąpia.
Dwa dni wcześniej zabezpieczono kolejne cztery sieci zastawne o łącznej długości 165 metrów. Znajdowały się w rzece Nogat, w okolicy Wiercin i Osłonki oraz w Szkarpawie.