To była tak naprawdę kwestia czasu. W dobie bardzo rozpowszechnionego systemu CB wśród kierowców i smartfonów wśród młodych ludzi ta aplikacja nie dziwi. We Wrocławiu od kilku miesięcy z powodzeniem działa aplikacja „Mam kanara”. Czy w Elblągu, gdzie wszyscy kombinują jak nie płacić za bilet, taki program również powstanie?
Program „Mam kanara” to nic innego, jak CB-radio w telefonie. Każdy użytkownik, który posiada telefon obsługujący Android oraz połączenie z Internetem, może wysłać informację na temat gdzie aktualnie widzi kontrolerów biletów. W taki sposób użytkownicy aplikacji, czekający na następnym przystanku wiedzą, że bilet będą musieli skasować. Jeżeli takich informacji nie ma w systemie – użytkownicy MPK we Wrocławiu decydują się na jazdę „na gapę”.
W przypadku takich aplikacji, podobnie do tych skierowanych do kierowców samochodów, istnieje margines błędu wynikający z struktury działania programu. Oznacza to, że dowolna osoba może podawać błędne dane lub mogą być one nieaktualne. Pomimo tego aplikację „Mam kanara” ściągnęło już 3 tysiące użytkowników.
Wrocławska aplikacja to prawdopodobnie wyłącznie wstęp do nowych programów ukierunkowanych na inne miasta. Być może twórcy pokuszą się również o stworzenie „Mam kanara” w wersji na całą Polskę. Co to oznacza? Straty dla każdego zarządcy oraz przewoźników komunikacji miejskiej. Za cwaniactwo zapłacimy my wszyscy – jeżeli nie biletami, to poprzez podniesienie podatków (część z nich idzie na utrzymanie komunikacji miejskiej).
Zarządcy komentują takie aplikacje prostym stwierdzeniem:
To po prostu kradzież.
Z takimi aplikacjami dostępnymi w Internecie ciężko walczyć. Jeżeli program zniknie z oficjalnych dróg dystrybucji to można przyjąć, że będzie i tak dostępny – użytkownicy będą sobie go przesyłali chociażby wiadomościami e-mail. Co można zrobić? Uniemożliwić korzystanie z systemu. Wystarczy dodawać kilkanaście komunikatów o zauważonym „kanarze” w dowolnej części miasta. Aplikacja stanie się nieprzydatna, podobnie jak zakłócone CB-radio.