Rozrywką niektórych elblążan jest picie napojów wyskokowych w plenerze. Straż miejska na razie, tylko w tym roku wystawiła 60 mandatów, a sezon dopiero się zaczął. Ci co mieli mniej szczęścia zapłacili 100 złotych, a pozostali 50 zł. Zwolenników picia w plenerze, nazywanego językiem prawnym miejscami zabronionymi, przybywa. Dwa lata temu było ich 300, a rok temu już 400. Czyżby w tym roku pięciuset?
Alkohol znany jest ludziom od zawsze. Co nie oznacza doświadczenia w zażywaniu tego napoju, który jest "przydatny" na smutki i na uczczenie sukcesu. Zacznijmy od tego co alkoholem jest, a co nie jest.
- Piwo to nie trunek – wyrokuje pan Marek, zwolennik picia pod chmurką. Nie zgadza się z tym Karolina Wiercińska, rzecznik Straży Miejskiej w Elblągu.
- W rozumieniu ustawy napojem alkoholowym jest produkt zawierający alkohol etylowy pochodzenia rolniczego w stężeniu przekraczającym 0,5% objętościowych alkoholu – rozwiewa wszelkie wątpliwości. Ta ustawa jest o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Pogoda sprzyja rozrywkom w plenerze. Jeśli ktoś wybiera picie pod chmurką musi uważać. Prawo jest bezlitosne: „Zabrania się spożywania napojów alkoholowych na ulicach, placach i w parkach, z wyjątkiem miejsc przeznaczonych do ich spożycia na miejscu”. Karolina Wiercińska zapewnia, że nie ma w tym zapisie luk.
- Strażnicy nie mają wątpliwości co jest miejscem zabronionym, a co nie – przekonuje pani rzecznik.
Prawo nie jest martwe. Strażnicy miejscy wystawiają mandaty, w wysokości 100 zł lub 50 złotych. Czasem kończy się tylko na pouczeniu. Zwolennicy picia w plenerze wybierają zwykle parki lub Bulwar Zygmunta Augusta z pięknym widokiem na rzekę. Gdy dowiadują się o mandacie są przerażeni.
- Panie władzo za co? Tylko łyka się napiłem – usprawiedliwiają się. - No dobra, płacę – godzą się ostatecznie. Tych, którzy nie przyjmują mandatu jest niewielu. W 2014 roku było czterech. - Skierowaliśmy wnioski do sądu – informuje Karolina Wiercińska. - Sąd przyznał strażnikom rację. Mandat był nałożony słusznie.