Nazywany jest różnie. „Meksyk”, „Hotelowiec”, „Śmietnisko” – mowa o pojedynczym bloku przy ul. Łęczyckiej. „Baraki”, „Centrum narkotyczne Elbląga” obok WORDu na Zatorzu. Dlaczego miasto nie reaguje?
Ile razy mieszkańcy naszego miasta słyszeli niepochlebne opinie na temat zapomnianych dzielnic Elbląga? Plotki dotyczące tego, co się dzieje na Zatorzu i jacy ludzie tam mieszkają już dawno przeszły w miano historycznych. Tak naprawdę nikt nic z tym nie robi, ani miasto, ani sami mieszkańcy. Pozostaje możliwość plotkowania.
W „barakach” mieszkają najczęściej osoby, które zostały wyeksmitowane z swoich dotychczasowych lokali za zaległości w płatnościach. Czy to jest wyznacznikiem tego, że tych mieszkańców traktuje się jak intruzów?
- Faktem jest, że większość z nas wylądowała tutaj na własne zamówienie. Alkohol, brak pracy, brak przede wszystkim chęci do zmian. Jednak część z nas miała różne „przeboje” w swoim życiu, niektórzy mieszkają tu… bo nie mają innej możliwości. A tego już się nie widzi – wyjaśnia nam nasz rozmówca, który pragnie pozostać anonimowy.
Prawdą jest, że Zatorze ciekawą dzielnicą pod względem atrakcji nie jest. Prócz kompleksu boisk – innych rzeczy brak. Młodzi więc poszli w alkohol, narkotyki i inne używki. Nudzą się – to jest wytłumaczenie. Również podejście rodziców często nie jest odpowiednie, co generuje przemoc i inne problemy.
Warto tutaj przywołać film „13 dzielnica”. W nim również była ukazana dzielnica, która dla rządu generowała tylko problem, zarówno organizacyjny jak i finansowy. Problem starano się rozwiązać w sposób najgorszy – całkowicie zniszczyć bloki, ludzi, wszystko. Czy w przypadku Zatorza polityka Urzędu Miasta nie jest podobna?
Co można by było zmienić? Przede wszystkim trzeba by było z tymi ludźmi porozmawiać, spytać, jakich zmian oni oczekują. Co dają w zamian. Nie lepiej byłoby wykorzystać pewne środki z Urzędu Miasta na usprawnienie tego miejsca, niż co weekend wysyłać patrole Policji z interwencjami? Następnie zapewnić jakąkolwiek rozrywkę dla młodych, edukację prorodzinną dla ich rodziców.
Hotelowiec przy Łęczyckiej, popularnie nazywany „Meksykiem”. Dlaczego? Odpowiedzmy sobie po prostu na pytanie dlaczego jest tak nazywany? Dzieją się tam rzeczy podobne do tych z Zatorza – narkotyki, alkohol, przemoc rodzinna. Czy można coś w tej materii zmienić? Oczywiście, że tak. Urząd Miasta musi jednak pamiętać, że to nie stanie się „od razu”. Jest to proces o wiele bardziej złożony i długotrwały.