W elbląskich derbach nadal Olimpia nie przegrywa. To jednak tym razem jest klęska. Jak przyznał trener Adam Boros na początku walki o awans gospodarze są pod kreską.
Klub z Krakusa natomiast znów dał się we znaki lokalnemu rywalowi. Derby miały być pokazem siły gospodarzy. Mówiono, że przewaga Olimpii jest zdecydowana. Nawet na chwilę zapomniano, że derby rządzą się swoimi prawami. Sport uczy pokory.
Najprościej pierwszą połowę opisał trener Olimpii
- Kopaliśmy się po czołach – wyjaśnił
Trzeba dodać, że z niezadowoleniem, rozczarowaniem, irytacją.
Concordia ustawiła formację obrony i czekała. Przewaga należała do Olimpii jednak pierwszą szansę miał Mateusz Szmydt, którego strzał na bramkę minął słupek. To był wyjątek w akcjach Concordii. Potem próby oblężenia bramki Concordii nie przynosiły żadnych okazji. Obrona podopiecznych trenera Władysława Obrębskiego była dobrze zorganizowana. Przede wszystkim widać było, że Concordii zależy na przeszkadzaniu, wybijaniu, doskakiwaniu, przerywaniu czy przejmowaniu piłki. – Marzyłem o remisie – mówił trener Obrębski. Swój cel zrealizował. Tym bardziej, że wpłynął na zespół po katastrofalnym jak to powiedział, występie z beniaminkiem.
W Olimpii Elbląg nie było zawodnika, który wziąłby ciężar gry na siebie. W 86 minucie, po faulu Krzysztofa Niburskiego, Damian Szuprytowski wywalczył rzut karny. W efektowny sposób zmarnował go Paweł Piceluk. – Wysłał mi SMS-a więc obroniłem – mówił bramkarz Concordii Przemysław Matłoka.
Olimpia Elbląg - Concordia Elbląg 0-0
Żółte kartki: Graczyk - Pelc, Bogdanowicz, Kiełtyka
Czerwone kartki: Kiełtyka 63' za żółte kartki
Olimpia Elbląg: Tułowiecki – Kubowicz, Wenger, Ressel (65' Kuczkowski), Sokołowski, Pietroń (61' Bojas), Piotrowski (46' Szuprytowski), Piceluk, Koza, Maciążek, Graczyk (46' Stępień)
Concordia Elbląg: Matłoka – Niburski, Lepczak, Burzyński, Bogdanowicz, Tomczuk, Pelc (46' Załucki), Kiełtyka, Szmydt (77' Miecznik), Lewandowski (90' Szymanowski), Styś (72' Essomba)