Na dziewięć meczów Olimpii przybyło 4300 kibiców. Średnio 480 osób. Ten rezultat został znacząco poprawiony przez mobilizację na Siarkę Tarnobrzeg. Derby przyciągnęły tylko 600 osób. W poprzednich meczach zachowywano status quo – 400 widzów. Czy przyjeżdżał Pelikan, Znicz Pruszków czy beniaminek Olimpia Zambrów. Na mecz ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki przyszło 346 kibiców. Czy naprawdę futbol ma tak małą popularność w mieście?
Elblag.net sport na Facebooku!
Dużą frekwencję notuje się w CSB gdzie na spotkania Startu Elbląg przychodzi średnio ponad 1000 kibiców. Mimo, że podopieczne trenera Antoniego Pareckiego nie zajmują miejsca w górnej części rozgrywek, to zespół posiada w składzie reprezentantki Polski, w tym sezonie już dwa zdobyte puchary, a trener to asystent selekcjonera reprezentacji, która pojedzie na mundial.
Dlaczego frekwencja na meczach piłki nożnej spada z hukiem, konsekwentnie od kilku sezonów. Spróbujmy na to pytanie odpowiedzieć, zastanawiając się nad podanymi argumentami. Prześledźmy najpierw historię frekwencji na spotkaniach Olimpii w poprzednich 5 sezonach.
Więcej jak obecnie
Trudno to sobie wyobrazić, ale jeszcze nie tak dawno na czwartym poziomie ligowym przychodziło więcej widzów niż obecnie na trzecim. Sytuacja, w której na meczu było mniej niż 500 osób zdarzyła się tylko z Sokołem Sokółka. Ok, wszystkie spotkania nie przyciągają. Na pozostałych, co mecz 500 – 700 kibiców. Można być zadowolonym. To miała być podstawa do zwiększenia zainteresowania, pokazania, że mimo degradacji, ludzie dalej identyfikują się z klubem. I to udało się zrobić w przeszłości, ale tylko na chwilę. Średnio na mecze przychodziło 623 widzów. Symboliczny był wyjazd do Morąga, na którym klub dopingowało 700 fanów z Elbląga. To tyle co na kilku meczach u siebie w tym sezonie.
Awans i większe zainteresowanie
Po ograniu wszystkich w IV lidze, Olimpia wywalczyła awans co wpłynęło na frekwencję. To już nie było kilkaset osób. Na meczach widywało się ich ponad 1000, a nawet 1700! I to mimo, że Olimpia grała przeciętnie, a w prestiżowym spotkaniu z OKS Olsztyn był walkower. Takie zespoły, jak Ruch Wysokie Mazowieckie, czy Okocimski Brzesko przyciągały grubo ponad 1000 osób. Gdyby nie wyjątek z Przebojem Wolbrom, na którym było 300 kibiców, średnia byłaby bardziej okazała niż tylko 918 osób. To wiązało się z tym, że Olimpia znów gościła na szczeblu krajowym. Kibice byli głodni poważnej piłki i przychodzili na stadion.
Moda na Olimpię
Prawdziwy boom na piłkę nastąpił podczas sezonu 2010/2011. Niech przemówią liczby. Na trybunach zjawiło się łącznie 24509 widzów. Dla porównania w poprzedniej kampanii było 14694 kibiców. Średnio na stadionie prawie 1500 osób, 3000 ze Stomilem i Sokołem Sokółka. Rekord 5-letni, który trudno będzie pobić. Na Świt Nowy Dwór Mazowiecki przyszło 1600 kibiców. Olimpia grała, wygrywała, a stadion pękał w szwach mimo, że był mniejszy niż teraz, i nie było nowej zadaszonej trybuny.
W pierwszej lidze rozczarowanie. Skoro w drugiej lidze przychodziło 1500 osób, to dlaczego miało być inaczej na zapleczu Ekstraklasy? Zdarzały się owszem rekordy, jak z GKS Katowice, Arką Gdynia, czy Pogonią Szczecin, ale to nie przysłoniło kiepskiej frekwencji. Duże było zdziwienie, gdy na spotkania przychodziło 800, 600, 332, 473, a nawet 200 kibiców. Trzeba również powiedzieć, że na tych najbardziej atrakcyjnych spotkaniach kibice gości nie stanowili tła dla liczby widzów w Elblągu, i mieli wpływ na frekwencję.
Po spadku zastanawiano się czy frekwencja będzie, jak w innych sezonach w drugiej lidze. Praktycznie się nie zmieniła. Na derbach z Concordią Elbląg tłumy, bo 2000 kibiców. Na trybunach tylko elblążanie, nie było kibiców gości. Spotkania powyżej 1000 to głównie te z najbardziej atrakcyjnymi rywalami.
Wnioski na temat malejącej frekwencji w następnym opracowaniu.