Zapraszamy na wywiad z dyrektorem "Meblarzy" Krzysztofem Święcickim. W klubie jest od początku tego sezonu. Czytelnikom opowie czy klub ściągnie znanego zawodnika, jaka liczba zespołów z pierwszej ligi jest w stanie grać w Superlidze, zgraniu zespołu na boisku, wzorze z Kielc, oraz szoku kulturowym.
Wydaje się, że 3 miejsce to jest optymalny cel dla zespołu patrząc na obecny układ sił w lidze
Teoretycznie tak to wygląda. Czołówka jest dość mocna. Na dzień dzisiejszy Wybrzeże Gdańsk i Nielba Wągrowiec są poza zasięgiem. W starciu z liderem pokazaliśmy, że można powalczyć. To był nasze najlepsze spotkanie. Mogliśmy wygrać jednak się nie udało. Budujemy dopiero ten zespół. Przyszło kilku zawodników, którzy potrzebują czasu na ogranie.
Gdyby nie to różnica byłaby mniejsza
Przy korzystnym początku rozgrywanie następnych spotkań byłoby łatwiejsze. Zawodnicy, trenerzy musieli zmienić podejście.
Szkoda, że te zespoły aż tak bardzo się wybiły
Myślimy o awansie do 2016 roku. Zarząd potwierdził to na spotkaniu przedświątecznym, że jest taki cel. To jednak nie oznacza, że gdyby nadarzyła się okazja do awansu to nie podeszlibyśmy do tego poważnie. Trzeba pamiętać, że cel sportowy jest oparty na fabryce mebli Wójcik. Koszty utrzymania w pierwszej lidze a Superlidze wyraźnie się różnią.
Pozycja w lidze pokazuje, że Wójcikowi został do przeskoczenia jeden poziom w kierunku do Superligi.
Skład wymaga wzmocnień w postaci 2-3 osób na skrzydło, rozegranie. To możemy zrobić nawet od następnej rundy jednak niczego na siłę. Rozglądamy się za zawodnikami. Są dwie teorie wzmocnienia zespołu. Zawodnikami ogranymi albo młodymi.
Czy są jakieś sugestie gdzie są potrzebne wzmocnienia?
Rozmawiamy o tym. Jestem prawie na każdym treningu. Jednak się nie wtrącam. Zespół trzeba znać. Dyrektor musi wiedzieć nie tylko to co się dzieje na boisku. To na tym etapie jeszcze nie jest w pełni zawodowy sport. Niektórzy pracują, studiują. Mówiłem, jak tylko tu przyszedłem, że musimy zmienić całe swoje podejście do tego co robimy.
Czyli co?
Treningi powinny odbywać się częściej. W perspektywie awansu niektórzy zawodnicy będą musieli podjąć życiowe decyzje np. czy zrezygnować z pracy i poświęcić się grze w piłkę ręczną.
Czy pana zadaniem jest dostosować Wójcik do gry w Superlidze, wykorzystując doświadczenie w Starcie?
Tak. Moim zadaniem jest stworzyć takie warunki by zespołowi grało się lepiej. Jeżeli zawodnicy, trener czegoś potrzebują to staramy się pomóc w tej kwestii.
Czy najbardziej wpływa na przygotowanie do Superligi organizacja, finanse czy względy sportowe?
Wszystko to co zostało wymienione. W przypadku awansu w Superlidze zaprezentują się ci zawodnicy, którzy osiągną ten sukces. Jednak potrzeba więcej równorzędnych zawodników na kilku pozycjach.
Ten komfort charakteryzuje najlepsze zespoły
Chcemy do tego dążyć jednak mamy mało czasu. Zespół jest młody, kilku zawodników w kadrze młodzieżowej. Oni są przyszłością tego zespołu. Mateusz Bąkowski ma znakomite warunki fizyczne. Ten zawodnik musi być doszlifowany. Ci młodzi gracze muszą zdobyć doświadczenie.
Czy finanse są dopięte?
Nie posiadamy żadnych zaległości. Budżet zabezpiecza potrzeby klubu na pierwszą ligę.
Nie boi się pan sytuacji, że po awansie mogą nastąpić problemy?
Prezes na spotkaniu z zawodnikami zapewniał, że celem klubu nie jest tylko awans. Chcemy się tam ulokować. Jesteśmy przygotowani, stać nas na to.
Zaciąg nowych zawodników się sprawdził?
Tak, w większości. Wzmocnił zespół doświadczeniem. Sprawdził się również Jacek Krawczyk wchodząc na boisko z Warmią zagrał fantastyczne spotkanie. Marcin Malewski jest jednym z naszych najlepszych zawodników. Posiada doświadczenie w Superlidze. Potrafi zachować się na boisku.
Sprowadzenie Malewskiego to sygnał, że klub znaczy coraz więcej w piłce ręcznej.
Przedstawiamy jasną wizję. Rozmawiam z wieloma ludźmi z różnych klubów i słyszę, że w niektórych mimo zajęcia miejsca premiowanego awansem nie skorzystaliby z występów w tej lidze.
To jaka liczba zespołów pana zdaniem w pierwszej lidze jest w stanie występować w najlepszych rozgrywkach?
Wydaje mi się, że 3-4.
To mało
W pierwszej lidze koszty są mniejsze niż w Superlidze. Klub może być przygotowany sportowo ale potem zaczynają się schody. Pierwsza rzecz to licencja. W pierwszej lidze kosztuje to 20 tysięcy zł. A w Superlidze? To ponad dwa razy więcej! Hala musi mieć 3 tysiące miejsc. Nasza ma 2,8 jednak można na niej grać. Zetknięcie z realiami Superligi, z zawodowymi graczami, którzy trenują znacznie więcej to jest szok kulturowy.
Czy klub mógłby ściągnąć znanego zawodnika z doświadczeniem w Superlidze a nawet w zagranicznych ligach?
Jest taka możliwość tylko trzeba wiedzieć, że nazwiska na boisku nie grają. Musi być zgrany zespół, który ma w składzie doświadczonych zawodników. Przy nich uczą się młodzi. Do tego chcemy dążyć w klubie. Jest 16 zawodników jednak na poziomie Superligi nie da się wygrać spotkania dysponując niedużym składem.
Czy nie uważa pan , że znany zawodnik jest potrzebny by zespół osiągał sukcesy?
Nie i podam panu przykład dlaczego tak myślę. Pewien amerykański menadżer stworzył własną teorię, która prezentuje pogląd, że nie trzeba pozyskać najlepszych zawodników. On twierdził, że najważniejszym kryterium jest przydatność do zespołu. Skład, w którym występują solidni rzemieślnicy. W Kielcach również budowano pozycję od tego, że powstawał tam porządny, rzemieślniczy zespół.
A w kontekście przyciągnięcia kibiców?
Na zainteresowanie pracuje się latami. Podejście w klubie do kibiców się zmieniło. Gramy dla ludzi. Pomimo, że przez duży okres czasu pracowałem w żeńskiej piłce ręcznej uważam, że ten sport w męskiej odmianie przyciąga więcej kibiców, nawet na poziomie pierwszej ligi. To reprezentacja męska zbudowała obecną markę piłki ręcznej w Polsce. Od tego się zaczęło. Również ogromny sukces odniosły nasze dziewczyny. Niedawno dzwoniłem do prezesa ZPRP i mu gratulowałem.
Czy klub chce promować piłkę ręczną?
Przybliżamy ten zespół by ludzie zaczęli przychodzić na spotkania. Włożyliśmy dużo pracy a chcemy włożyć jeszcze więcej. Próbujemy zintegrować środowisko. To jest moją porażką, że nie udało się stworzyć klubu kibica. Przy takiej grupie inni również będą dopingować zespół. Chcemy przyciągać wszystkich, młodzież która gra w piłkę ręczną. Bo to dla nich ma być wzorzec występów na dobrym poziomie. Chcemy żeby została w tym klubie. Mamy porozumienie z Truso pomagamy tym chłopakom by uprawiali ten sport.
Czy przez Puchar Polski klub stał się bardziej rozpoznawalny?
Myślę, że tak. Jednak to również promocja fabryk Wójcika. Trzeba powiedzieć, że pan Wójcik nie tylko sponsoruje zespół, ponieważ lubi piłkę ręczną ale to jest jeden ze sposobów na promocję. Ja rozmawiałem z prezesem będąc w Starcie, że nie można uzyskać odpowiedniego efektu marketingowego grając w pierwszej lidze. Tu nie ma transmisji telewizyjnych, nie przyjeżdżają najlepsi dziennikarze, nie ma relacji tylko wzmianki w prasie sportowej. Żeby osiągnąć sukces marketingowy trzeba grać w Superlidze.
To jak z awansem do Ligi Mistrzów
Tak, tam są pieniądze, tam można zarabiać.
Łatwiej byłoby ściągać zawodników
Tak, klub musi mieć perspektywę, stabilizację finansową, założenia. Sam awans do Superligi jest tylko środkiem nie celem. Po awansie zaczniemy budować zespół tak jak chcemy.
W pierwszej lidze pewnego poziomu się nie przeskoczy
Ściągnąć zawodników z Superligi jest trudno. Albo za wielkie pieniądze, albo zawodników, którzy w swoich klubach są rezerwowymi i chcieliby występować.
Na kogo chciałby pan trafić w Pucharze Polski?
Na jeden z najlepszych zespołów Vive Targi Kielce, Wisła Płock. To byłaby popularyzacja piłki ręcznej w naszym mieście. Na trybunach byłoby dużo ludzi.
Chyba nie żałuje pan współpracy z tym klubem?
Nie, w Starcie był pewien etap. Przejście do Wójcika było przypadkowe. Jak się okazało, że jestem wolną osobą to dostałem propozycję. Jestem człowiekiem pracy. Mam wizję do której przekonuje wszystkich. Wspólnie uda się nam zbudować dobry klub, zadomowić się w Superlidze. Tam jest miejsce tego klubu.
Rozmawiał Michał Libuda